Pierwsza wiadomość o planowanej budowie papierni w pobliżu Kucborka pochodzi z listu wysłanego z Urzędu Kamery Wojenno-Skarbowej w Królewcu do urzędu domenalnego w Wielbarku z 19 marca 1755 r.
W liście tym jest informacja, że wytwórca papieru z powiatu Heiligenbeil Joh. Christoph Band może w Kucborku na własny koszt otworzyć młyn papierniczy.
Zgodnie z ustaleniami Bandt miał od 1760 r., czyli po trzech latach wolnizny, wpłacać do wielbarskiego urzędu 10 talarów podatku rocznie. Wraz z rozwojem młyna opłaty miały być zwiększone. Jeszcze nie rozpoczęła się budowa, a już pojawiły się spore trudności. Od 1749 r. papiernia w Domlau w powiecie ostródzkim posiadła przywilej na skup potrzebnych do produkcji papieru szmat w południowych powiatach Prus Wschodnich. Dlatego Band byłby zmuszony sprowadzać szmaty z Polski. Okazało się również, że trudności sprawiał transport surowca (z Polski) i gotowego papieru (głównie do Królewca) po piaszczystych drogach. Dodatkowo zimą i latem rzeka Sawica nie zapewniała wystarczającej ilości wody do prawidłowego funkcjonowania młyna.
Z powodu wojny siedmioletniej Bandt popadł w trudności finansowe i nie był w stanie ukończyć budowy młyna. W 1765 r. młyn został wystawiony na sprzedaż. Jego szacunkowa cena wyniosła około 1248 talarów. Prawdopodobnie już wtedy kupił go Johann Wilhelm Müller.
W 1800 r. w Kucborskim Młynie wyprodukowano papier wart 1600 talarów, w 1805 – już 2200 talarów. Wśród 16 istniejących w Prusach Wschodnich młynów jego produkcja plasowała się na 9 miejscu. Część produkcji była eksportowana do Warszawy. Na kucborskim papierze wydawano nawet całe książki. Częstym klientem było wydawnictwo/drukarnia Hartunga z Królewca, które w latach 1812-1817 wydało na wyprodukowanym w Kucborku papierze miedzy innymi Kronikę Prus Łukasza Davida.
Müller zmarł na początku XIX w. Od 1806 r. właścicielem młyna była jego żona. Dalszy wzrost produkcji papierni ograniczony był przez brak szmat.
Technologia produkcji praktycznie niewiele się zmieniła od średniowiecza. Dostarczone do młyna szmaty segregowano, a następnie cięto na kosach na drobne kawałki. Następnie materiał trafiał na około 48 godzin do napędzanych kołem wodnym ubijarek, gdzie wytwarzano papkę.
W Kucborskim Młynie od początku funkcjonował holender (typ młyna opracowany w 1670 r. w Holandii). Jego mechanizm napędzał wał z poprzecznymi nożami, które rozdrabniały znajdującą się w wannie papkę. W tym procesie chodziło o oddzielenie i pocięcie pojedynczych włókien. Przygotowaną w ten sposób masę przelewało się do kadzi i czerpało za pomocą gęstych, wykonanych z bardzo cienkiego drutu sit. Następnie zaczerpniętą masę przekładało się na filc w celu dalszego odsączenia. Po odciśnięciu arkuszy papieru przystępowano do dosyć długiego procesu suszenia. Odbywało się to w oddzielnym budynku i wymagało sporo miejsca. Ostatnim etapem było gładzenie i prasowanie papieru.
Obecnie po oddalonej od Kucborka około 4 kilometry papierni zostało niewiele śladów. Osada nie przetrwała do naszych czasów. Warto jednak wybrać się tam na rowerową wycieczkę. Okolica byłego młyna jest bardzo atrakcyjna pod względem przyrodniczym. Na miejscowym, niewielkim cmentarzu zachowały się dwa wyjątkowe ciekawe i unikalne nagrobki.
Witold Olbryś
Bibliografia:
Olbryś Witold, Papiernia w Kucborskim Młynie, Kurek Mazurski, 2016, nr 36, 7.09.2016, s. 18.